Kiedy słynny już pastor Jones chciał spalić publicznie Koran, zewsząd podniosły się głosy oburzenia. Nikt nie może chyba pojąć, że kultura islamu rozumie tylko jeden język – język siły. Po wspominanych wydarzeniach stała się rzecz normalna, czyli spłonęła chrześcijańska szkoła misyjna. Podpalenia dokonano w Kaszmirze na znak sprzeciwu wobec zamiarów amerykańskiego pastora. Można by powiedzieć, że o ile my straszymy, o tyle oni od razu zabierają się do roboty. Zresztą, co za różnica, skoro Europa dokonuje samolikwidacji. Ludzie wybuchali śmiechem, gdy pisano o odradzającym się na Starym Kontynencie faszyzmie, a nawet nazizmie, który jest naturalnym odzewem na ową samolikwidację. Tym czasem coraz częściej słyszy się o pomysłach rodem z Mein Kampf – pomysłów ludzi niespełna rozumu. Już teraz z ostatnich sondaży wynika, iż gdyby w Niemczech powstała stricte antyislamska partia polityczna mogła by liczyć na poparcie rzędu 20%. To już nie są przelewki…
Na przykładzie Francji widać, że napływ imigrantów jest kompatybilny z liczbą dokonywanych profanacji na miejscach obrzędów innych religii, a w szczególności chrześcijańskich i judaistycznych. W roku 2008, we Francji, zniszczono 275 miejsc kultu chrześcijańskiego. To jednak nic, bowiem w pierwszym półroczu bieżącego roku dokonano 288 aktów takiego wandalizmu. Tendencja wzrostowa? To chyba mało powiedziane.
Niszczone są zazwyczaj cmentarze, chociaż obrywa się też kościołom i synagogom. W pewnych dzielnicach, gdzie mahometanie ustanawiają swoje regiony, widok poprzewracanych krzyży i wulgarnych napisów na nagrobkach jest chlebem powszednim. Oczywiście, gdyby to działo się w Niemczech pewnie kilku skinów zrobiłoby niezłe piekiełko, ale we Francji dzieci mają więcej odwagi niż miejscowe władze. Nikt nie ruszy nawet palcem, aby coś zmienić. Dlaczego? Przyczyna jest prosta. Mianowicie, czy pamiętamy palące się samochody na przedmieściach Paryża i Marsylii? Złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma!
Taka opieszałość władz może doprowadzać do istnych absurdów. Ostatnio muzułmanie poczuli się tak pewnie, iż w mieście Stockport (koło Manchesteru) złożyli oficjalną skargę na bar, który łamach ich prawa. W rzeczy samej, kuchenny wylot nadmuchiwał na salę powietrze, w którym unosiła się woń smażonego bekonu. Jako, że mahometanie wieprzowiny nie jedzą, uznali, iż nikt nie powinien jej czuć (to standardowe myślenie dla ludzi objętych prawami totalitarnego Koranu – księgi sankcjonującej ład religijny, prawny, społeczny i rodzinny). Zażądali usunięcia wywietrznika, a nawet zamknięcia samego baru. Czy nie mogli po prostu pójść do innej spelunki? Nie, ponieważ w ich mentalności nie występuje zasada ustępstwa i kompromisu.
Podsumowując, możemy spodziewać się dwóch rzeczy; Neonaziści zbiorą swój elektorat i zapanuje zło z najgorszych odmętów lub islam wreszcie pożre Europę. Obie wersje są katastroficzne, ale chyba nikt już nie spodziewa się, że imigranci pokochają francuskie prawo do aborcji, eutanazji, In vitro, wolności wyznania i słowa? A jednak… naiwniaków nie brakuje.
Jacek Ponikiewski